sobota, 10 lipca 2010

wywiad z Tobiaszem Bilińskim (Kyst)

Zgodnie z obietnicą "pewnej niespodzianki" zamieszczam wywiad, którego nie udało mi się zaprezentować na antenie przed przerwą wakacyjną. Czekanie z jego "publikacją" w eterze aż do jesieni nie miałoby sensu, stąd pomysł żeby podzielić się wersją tekstową w tym właśnie miejscu.

Kilka słów o samym zespole. Kyst to jedni z najciekawszych tegorocznych debiutantów na "poza-główno-nurtowej" scenie muzycznej w naszym kraju, chociaż określenie debiutanci jak również powiązanie ich stricte z Polską może budzić pewne wątpliwości. Jednak to co zwróciło w ich przypadku moją szczególną uwagę to znakomity sposób zorganizowania działalności wydawniczo-koncertowej, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę ich młody wiek. Kwestia ta jest o tyle ważna i interesująca, bo pokazuje, że jeśli tylko ma się odpowiednio dużo determinacji, odwagi i nieco szczęścia już na samym początku kariery można wystartować w imponującym stylu. Niech więc przykład Kyst będzie takim swoistym "motywatorem" dla wszystkich młodych zespołów, którym jedyne czego brakuje to wiara we własne możliwości. Więcej na ten jak również kilka innych tematów w poniższej lekturze.
Ze względu na to, że od rozmowy upłynęło już trochę czasu kwestie związane z OFF Festivalem (na którym zespół ostatecznie już na pewno wystąpi), jak również festiwalem Gingerbread (który już miał miejsce) nieco się "przeterminowały". Reszta pozostaje nadal aktualna.

Zaczniemy od pytania, które z pewnością wielokrotnie było Wam zadawane, a mianowicie o pochodzenie Waszego zespołu. Mówiło się o Norwegii, a następnie przenosinach do Polski. Jak to wyglądało i w jaki sposób się poznaliście i zaczęliście wspólne granie?

Faktycznie, każdy zadaje nam to pytanie. Powstało już wiele plotek na ten temat, na przykład że zespół został założony przez 4 Polaków na emigracji w Norwegii - wszystko to jest oczywiście bzdurą. Wyprowadziłem się z rodzicami do małego miasteczka Halden w 2008 roku, gdzie chodziłem do liceum i mieszkałem zaledwie 8 miesięcy - tam też sformowałem pierwszy skład i nagrałem EP-kę "Tar". Później plany się zmieniły i wróciłem do Sopotu, gdzie razem z przyjaciółmi - Adamem Byczkowskim, Marcinem Turzyńskim i później Jackiem Reznerem zespół powstał na nowo. Na początku w ramach ćwiczeń graliśmy utwory z EPki, później zaczęliśmy już komponować zupełnie nowe rzeczy. Można w zasadzie mówić o "Kyst norweskim" i "Kyst polskim".

Jeśli dobrze wyszukałem "Kyst" to po norwesku wybrzeże. Skad się wziął pomysł na taką nazwę dla zespołu?

Znaczenie jest bardzo dosłowne - urodziłem się w Norwegii i mieszkałem nad fiordem, następnie mieszkałem w Sopocie nad Morzem Bałtyckim, tak jak moi koledzy z zespołu. Wybrzeże przez całe życie.

Album "Cotton Touch" brzmi dość unikalnie i świeżo "jak na nasze warunki". Słychać u Was sporo odniesień do dokonań Phila Elveruma, z drugiej strony określacie się jako freak folk, a więc od razu nasuwają się skojarzenia z takim bardziej okiełznanym Animal Collective, ja dodałbym jeszcze Eliotta Smitha czy obdartego z bogatszych aranżacji Sufjana Stevensa. Co Was w największym stopniu inspiruje?

No tak, do Phila Elveruma jesteśmy porównywani na każdym kroku, zwykle w sposób dość negatywny. Ja tam nie pamiętam żebym określał naszą muzykę mianem freak folku, ale słynę z kiepskiej pamięci. W ogóle nie lubię wszelkiego rodzaju "tagów", mogę najwyżej właśnie powiedzieć co nas najbardziej inspiruje: przede wszystkim chicagowska scena lat 90. (Tortoise, Sam Prekop), niezależny tzw. folk amerykański (Mount Eerie, Bon Iver) oraz w największym chyba stopniu muzyka improwizowana (Storm and Stress, Chicago Underground Trio, Ken Vandermark). Ja należę też do fanów wymienionych panów Elliota Smitha i Sufjana Stevensa!

Wspomniałem w poprzednim pytaniu o Philu Elverumie. Byliście w Krakowie na ostatnim koncercie Mount Eerie?

Niestety nie byliśmy, następnego dnia graliśmy koncert w Berlinie, a jako że jesteśmy ludźmi biednymi, nie było nas stać na takie nadłożenie drogi. A szkoda, bo bilet miałem i do tej pory gdzieś się wala.

Mimo, ze jestescie bardzo mlodymi ludzmi, to juz w tej chwili mozecie uchodzic za wzorzec jesli chodzi o umiejetnosc samodzielnego zorganizowania sobie całej przestrzenii logistycznej wokół Waszego zespołu. Zlozylo sie na to kilka czynników, miedzy innymi wlasny label. Czy inicjatywa zalozenia wlasnej wytwornii była efektem nieudanych prob dotarcia do innych labeli czy moze od razu zdecydowaliscie sie, ze ten krazek ukaze sie w taki sposob?

Pomysł założenia Gingerbread Records pojawił się jeszcze w czasach mojej bytności w Norwegii. Powodem na pewno nie był brak zainteresowania ze strony innych wytwórni, dostaliśmy m. in. propozycję współpracy z chicagowskim labelem Locust Music i naszą muzyką zainteresował się Michael Gira z zespołów Swans czy Angels of Light. Chcieliśmy po prostu mieć pełną kontrolę nad tym, co wydajemy i nie mieć nad głową "szefów", którzy by nas w jakikolwiek sposób ograniczali czy poganiali.

Czy ktoś pomógł Wam w zorganizowaniu wszystkich formalności związanych z zapoczątkowaniem działalności jako gingerbread czy to wyłącznie Wasza zasługa?

Nikt nam nie pomógł, bo żadnych formalności nie było. Gingerbread oficjalnie nie istnieje, bo jestem za leniwy żeby pójść i to załatwić :)

Jak z perspektywy czasu oceniacie działalność Gingerbread Records? Macie pod swymi skrzydłami jakichś artystów z których szczególnie jesteście zadowoleni?

Jesteśmy bardzo zadowoleni z funkcjonowania labelu, naszą "perełką w katalogu" jest Touchy Mob - świetny berliński muzyk. Wydaliśmy jego debiutancki album "Pets of Plenty" i rozpromowaliśmy go (całkiem chyba nieźle) w Polsce. W tym roku planujemy wydać jego drugą płytę, której część już została wstępnie nagrana. Występuje on też często jako trzeci członek Kyst.
Kolejnymi świetnymi artystami są How How i Adam Repucha, których płyty prawdopodobnie też wydane zostaną w tym roku. Nakładem Gingerbread ukazała się też debiutancka płyta Tin Pan Alley - "Palm Waves".

Słyszałem, że w ramach tej działalności planujecie w lecie festiwal promujący Waszych artystów?

Tak jest, w dniach 17-19 czerwca w sopockim klubie PapryKA odbędzie się pierwsza edycja Gingerbread Festival, na której wystąpią: Sandy Bird, Kitty Solaris, Sascha Steinfurth, Coldair, Magic Step, Kyst, Tin Pan Alley, Ed Wood, Kristen, Indigo Tree, Adam Repucha, How How, Touchy Mob, Helen Fry i Wooden Peak.

Wracając do spraw związanych z Kyst - na Waszym debiutanckim krążku pojawiło się wielu gości specjalnych m.in. Maciek Cieślak, który również odpowiedzialny był za jej produkcję. Jak udało Wam się nawiązać współpracę z tak wieloma dość znaczącymi osobami? Z perspektywy początkującego zespołu nie mającego za sobą większej wytwórni nie jest to zbyt łatwe zadanie...

Mieliśmy po prostu szczeście, Michał Biela ze Ścianki był przez pewien czas sąsiadem Adama i kiedyś tam się poznali. Okazało się że mają bardzo podobny gust muzyczny i nabrali ochoty na pogranie czegoś razem. Adam polecił mnie jako perkusistę i tak powstał zespół Small Things. Potem Maciek Cieślak usłyszał od Michała o tym, że gramy też w zespole Kyst, przyszedł na koncert i - jak to powiedział - zachwycił się naszą muzyką. Zaoferował nam nagranie i wyprodukowanie debiutanckiej płyty i wydanie jej jako współpraca Gingerbread i My Shit In Your Coffee.

Kolejna bezprecedensowa sprawa na naszym muzycznym podwórku w przypadku debiutantów - europejska trasa koncertowa, do tego supportowanie m.in. Mono na polskiej odsłonie ich trasy. W jaki sposób do tego doszło, czy to również efekt Waszej własnej inicjatywy?

Europejską trasę zorganizowałem sam, co zajęło mi jakieś pół roku i dużo nerwów, ale na pewno się opłaciło. Zagraliśmy sporo koncertów za granicą i spotkaliśmy się z bardzo dobrym przyjęciem i wieloma ciekawymi propozycjami (jak np. występ na Fusion Festivalu, na który do tej pory sprzedały się 53 000 biletów). Jeśli chodzi o Mono, to dostaliśmy propozycję od ProMusic Agency.

Większość Waszych występów odbywa się w duecie. Z czym związane jest takie ograniczenie składu? Preferujecie taką formę koncertowania czy może jest to wymuszone trudnościami ze skompletowaniem pełnego zespołu na potrzeby występów?

Obecnie najczęściej występujemy w trio (ze wspomnianym Touchy Mobem), w zespole nie udzielają się już Marcin Turzyński i Jacek Rezner. Chodzi tu chyba o pewną formę muzycznej telepatii, która występuje między mną i Adamem (gramy razem już 7 lat). Okazało się, że z Ludwigiem rozumiemy się na tej płaszczyźnie równie dobrze i tak jakoś gra nam się najlepiej. Poza tym, w takim składzie gramy głównie nowe utwory, które stawiają raczej na minimalizm, a nie rozbudowane aranżacje, więc chwilowo granie z orkiestrą nam nie grozi.

Jak wyglądają Wasze najbliższe plany koncertowe? czy już można pół-oficjalnie powiedzieć, że widzimy się na OFFie?

Jeśli chodzi o OFFa, to mogę jedynie zaproponować obserwowanie ogłoszeń oficjalnych, bo ja nic rzec nie mogę. Prawdopodobnie zagramy też na wspomnianym Fusion Festivalu, a we wrześniu wyruszamy podbijać wschód (Litwa, Łotwa, Estonia, Rosja).

Na koncertach grywacie juz sporo nowego materialu... Jak przebiegają prace nad nim i jak wyglądają plany dotyczace jego wydania? Znowu gingerbread czy moze tym razem sprobujecie zainteresowac jakis inny label?

Na koncertach gramy w zasadzie sam nowy materiał! Większość kawałków na nową płytę jest już skończona i w lipcu wchodzimy do studia. Album powinien ukazać się tuż przed wschodnią trasą koncertową, czyli na początku września, pod szyldem Gingerbread Records. Zostanie też prawdopodobnie wydany w Niemczech w labelu Solaris Empire i może jeszcze gdzieś...

No właśnie, apropo zaistnienia za granicą....Przy okazji jednego z wywiadów mówiliście, że chcielibyście zainteresować Waszą muzyką również zagraniczne media. I jak? Poczyniliscie jakies kroki w tym kierunku?

Rozesłaliśmy płyty do różnych mediów, jednak do tych największych (Pitchfork, The Wire) bardzo trudno dotrzeć. Po lutowej trasie koncertowej pojawiło się pewne zainteresowanie w mediach niemieckich, belgijskich, czeskich czy holenderskich, jednak głównie w sferze internetowej.

Z tego co wiem, Kyst nie jest jedynym Waszym projektem muzycznym. Słyszałem o "Small Things". Możesz powiedzieć parę słów o tym zespole oraz innych w jakich się udzielacie?

Tak, razem z Michałem Bielą tworzymy zespół Small Things, który obecnie zawiesił działalność. Nagraliśmy nawet płytę, jednak nie byliśmy zadowoleni i nie będzie ona wydana. Możliwe, że kiedyś podejdziemy do tego jeszcze raz.
Tak poza tym, Adam niedawno rozpoczął solowy projekt Magic Step, a ja występuję pod nazwą Coldair. Nie wiem, jakie plany wydawnicze ma Adam, ja wydaję debiutancką płytę we wrześniu, oczywiście w Gingerbread.

Na koniec trochę nietypowe pytanie. Lubicie obserwować odbiór Waszej muzyki w mediach i internecie? Śledzicie portale muzyczne, fora internetowe aby poczytać opinie na Wasz temat czy raczej staracie się od tego odcinać? Mam wrażenie, że jesteście tym zainteresowani.

W początkowej fazie działalności strasznie się tym przejmowaliśmy i każda recenzja czy wzmianka bardzo nas ekscytowała. Teraz już trochę się przyzwyczailiśmy i podchodzimy do tego z większym dystansem. Tak trzeba, zwłaszcza że im więcej ludzie piszą, tym więcej pojawia się różnych złośliwych i negatywnych komentarzy, a nie ma co sobie psuć humoru czytając takie rzeczy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz