piątek, 17 grudnia 2010

podcast #04 - Szymon Kaliski (cykl ambientowy)

poniżej do odsłuchu mix Szymona Kaliskiego przygotowany na bazie playlisty jaką wyselekcjonował dla "Dźwięków zagubionych w snach" - więcej szczegółów na stronie play my tape


playlista 15.12.2010

1. Cocteau Twins - Pandora
2. Cocteau Twins - Aikea-Guinea
3. Slowdive - Shine
4. Slowdive - Sing
5. My Bloody Valentine - Come in Alone
6. Cocteau Twins - Cherry-Coloured Funk
7. Cocteau Twins - Heaven or Las Vegas
8. Lush - Sweetness and Light
9. A Sunny Day in Glasgow - Drink Drank Drunk
10. A Sunny Day in Glasgow - Close Chorus
11. A Sunny Day in Glasgow - Shy
12. Memoryhouse - Caregiver
13. Cocteau Twins - Evangeline
14. Love Spirals Downwards - Illusory Me
15. Cocteau Twins - For Phoebe Still a Baby
16. M83 - Skin of the Night
17. Cocteau Twins - Frou-Frou Foxes in Midsummer Fires

piątek, 3 grudnia 2010

playlista 01.12.2010 (cykl ambientowy feat. KLIMT)

selekcja utworów: Antoni Budziński

1. KLIMT - Oceany
2. The Free Association – Shanghai
3. Angelo Badalamenti – Fred’s World
4. Burial – In Mcdonalds
5. Ulrich Schnauss – Shine
6. Bitstream - Crab Nebula 
7. Stars Of The Lid – Meaningful Moment Through
8. Nine Inch Nails – A Warm Place
9. Aphex Twin - Rhubarb
10. Cocteau Twins - Tranquil Eye
11. Brian Eno - Ascent
12. Oceansize – Music For A Nurse
13. Glasvegas – Ice Cream Van
14. KLIMT - Transmission (Joy Division cover)
15. Signaldrift - Long Goodbyes

wtorek, 30 listopada 2010

wywiad z Antonim Budzińskim (Klimt)

Zafascynowanie się jakimś konkretnym utworem możemy w dość uproszczony oczywiście sposób porównać do zakochania się na przykład w kobiecie. Możemy rzecz jasna powiedzieć, że podoba nam się jakaś jej cecha, że lubimy ją za coś, ale generalnie jest to coś więcej niż zbiór tych cech. I tak samo z ulubionymi utworami – mogę opisać co mi się dokładnie podoba – interesujące brzmienie, ciekawy delay czy bit perkusyjny, ale ta całość znaczy o wiele więcej niż poszczególne elementy. Dobry utwór ma swoje wnętrze i magię i to jest najważniejsze.

Słowem wyjaśnienia – ciężko nazwać poniższy tekst wywiadem sensu stricto, bo to jedynie krótka i spontaniczna wymiana zdań przy okazji telefonicznej rozmowy z Antonim podczas której miał powiedzieć parę słów na temat kawałków jakie wyselekcjonował do swojej playlisty (fragment jego wypowiedzi zacytowany został powyżej). Postanowiłem jednak przy okazji zapytać go jeszcze o kilka kwestii, a jako że całe nagranie wyszło dość słabe jakościowo zdecydowałem, że opublikuję w tym miejscu króciutką transkrypcję tej rozmowy.


Od dłuższego czasu mówi się o zbliżającej się premierze Twojego drugiego albumu – kiedy możemy się go w końcu spodziewać?

Płyta jest już gotowa i początkowo miała się ukazać tak naprawdę już teraz - pod koniec listopada, jednak wydawca przełożył termin na początek lutego. Wtedy już „na bank” zostanie wydana, a ukaże się nakładem Polskiego Radia.

A jak stylistycznie? Słyszałem, że poszedłeś w bardziej gitarowe rejony?

Zgadza się. Na nowym krążku jest zdecydowanie więcej życia, dynamiki – generalnie zapowiada się ostrzejsza płyta i na pewno bardziej gitarowa w stosunku do poprzednika.

Debiutancką płytę nagrywałeś w całości samodzielnie. Czy tym razem było podobnie czy może w jakimś zakresie skorzystałeś z pomocy nowych kolegów z zespołu?

Materiał ponownie został w 100% nagrany, skomponowany i wyprodukowany samodzielnie.
W Klimcie miałem od początku takie założenie i na razie się tego trzymam.

Czy w związku z wydaniem nowego albumu planujesz jakąś konkretniejszą trasę koncertową?

Tak. Na pewno zacznie się od koncertu live w trójce, który jest już zaplanowany na luty wraz z premierą nowego albumu. Do tego planujemy także trasę promująca całą płytę. W tej chwili gram raczej poszczególne koncerty - parę supportów przed Myslovitz, między innymi 12 grudnia będę grał przed nimi w Warszawie. Możliwe też, że pojawi się w najbliższym czasie jeszcze kilka innych występów, ale póki co głównie w trójmieście.

A dlaczego tak późno zdecydowałeś się na występy z tym projektem? Swój debiutancki koncert pod szyldem Klimt zagrałeś jeśli się nie mylę dopiero na tegorocznym Openerze, czyli prawie 2 lata od wydaniu albumu...

Dokładnie. Pierwszy koncert był na Openerze. Powiem tak - samo wypuszczenie debiutanckiej płyty było dla mnie dość niespodziewane, bo prawdę mówiąc początkowo nawet nie planowałem wydawać tego albumu. Tak naprawdę zgłosił się wydawca – Requiem Records z Warszawy - i zaproponował wydanie płyty, więc się zgodziłem. Później okazało się, że krążek miał całkiem niezły odzew, co też było dla mnie sporym zaskoczeniem i miłą niespodzianką jednocześnie. Te wszystkie niespodziewane okoliczności spowodowały, że byłem trochę z tym wszystkim opóźniony i nieprzygotowany żeby grać koncerty i trasy, zwłaszcza że wówczas nie miałem jeszcze zespołu, z którym mógłbym grać te kawałki. W tej chwili już mam taki stały, porządny skład i gra się nam bardzo fajnie.
Jak w ogóle wyglądała sprawa z przygotowaniem na żywo materiału z "Jesiennych Odcieni Melancholii”? Ten album jest dość mocno "wycyzelowany" brzmieniowo i chyba nie do końca łatwy do odtworzenia na koncercie...

Zdecydowanie zagranie tego materiału było wyzwaniem. Generalnie moja muzyka jest ciężka do odtworzenia na żywo. Głównie wynika to z faktu, że bardzo ważne w takiej muzyce są brzmienia, które są najczęściej bardzo złożone i ciężkie do spreparowania na koncercie. Druga sprawa to mnoga liczba ścieżek prawie w każdym moim numerze. Na żywo też nie jest to zawsze fizycznie możliwe do odtworzenia.

Nie wiem czy słusznie, ale nasuwa mi się jedna hipoteza – czy to nie było tak, że skompletowanie składu koncertowego było jednym z czynników, który zdeterminował to, że studyjnie również zdecydowałeś się pójść w takie bardziej dynamiczne klimaty, sprzyjające grze na żywo?

To raczej wyszło dosyć przypadkowo. Nagrywając płytę nigdy nie zastanawiam się nad tym jak to później wyjdzie na żywo. Nagrywam w danej chwili to na co mam ochotę. Dopiero po fakcie głowie się nad tym jak uporać się z wszystkim na żywo. Prawdę mówiąc, najnowszy materiał, mimo iż jest bardziej dynamiczny i gitarowy, też nie należy do łatwych jeśli chodzi o opracowanie na żywo.

czwartek, 18 listopada 2010

playlista 17.11.2010 (cykl ambientowy feat. Szymon Kaliski)

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

selekcja utworów: Szymon Kaliski

1. Taylor Deupree & Kenneth Kirschner - 02.11.02
2. Dawid Szczesny - The Kiss Not Made (Ilkay)
3. Szymon Kaliski - Untitled
4. Tomasz Bednarczyk - So Fragile
5. Fjordne - Autumn; Grace
6. Szymon Kaliski - For Patterns
7. Matthew Robert Cooper - Miniature 7
8. Library Tapes - Fragment 3
9. Emmanuele Errante - Sogno
10. William Basinski - Melancholia 2
11. Szymon Kaliski - Or Delicate
12. Kyle Bobby Dunn - Sedentary II
13. Hauschka - A Quietly Gathering Tragedy
14. Rafael Anton Irisarri - Lumberton
15. Peter Broderick & Machinefabriek - Homecoming
16. Greg Haines & Wouter van Veldhoven - On Drowning
------------------------------------------------------
17. Henryk Mikołaj Górecki - 3 Olden Style Pieces I

czwartek, 4 listopada 2010

playlista 03.11.2010

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

1. Sigur Ros - Untitled 3
2. The Flaming Lips - In the Morning of the Magicians
3. Porcupine Tree - Heartattack in a Layby
4. Paatos - Hypnotique
5. Trespassers William - Lie in the Sound
6. Trespassers William - Different Stars
7. Wilco - Jesus Etc.
8. Beck - Lonesome Tears
9. Max Richter - Sarajevo
10. Cliff Martinez - First Sleep
11. Cliff Martinez - Will She Come Back
12. Cliff Martinez - Don't Blow It
13. Cliff Martinez - We Don't Have To Think Like That Anymore
14. Carbon Based Lifeforms - World of Sleepers
15. Carbon Based Lifeforms - Interloper
16. Pantha du Prince - Welt Am Draht
17. Pantha Du Prince - Im Bann

czwartek, 28 października 2010

podcast #03 - Bionulor (cykl ambientowy)

Sebastian Banaszczyk opowiada na temat utworów wchodzących w skład jego playlisty.

playlista 27.10.2010 (cykl ambientowy feat. Bionulor)

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

selekcja utworów: Sebastian Banaszczyk

1. BIONULOR – 2.38.
2. TONES ON TAIL – Rain
3. YOUNG GODS – Lova
4. DAVID SYLVIAN – A Fire In The Forest
5. COIL – Red Skeletons
6. COIL – Batwings
7. NURSE WITH WOUND – Beware The African Mosquito
8. MUSLIMGAUZE – Sulaymaniyah
9. SPEAR – The Names
10. SPEAR – Sound Of Sands
11. NOCTURNAL EMISSIONS – Septum
12. KEN IKEDA – Hydantol
13. OREN AMBARCHI – Remedios The Beauty
14. BIONULOR – SCRD.MSHRM.CHNT. (fragment)

poniedziałek, 25 października 2010

jingiel #01 - Adam Wiltzie (Stars of the Lid)

Pierwszy jingiel audycji do którego głosu użyczył Adam Wiltzie ze Stars of the Lid. Nagrania dokonano w piątek, 22 października 2010 roku podczas festiwalu Unsound w Krakowie. Muzyka: fragment utworu "The Daughters of Quiet Minds" autorstwa Stars of the Lid.

wywiad z Sebastianem Banaszczykiem (Bionulor)

Sebastian Banaszczyk i jego projekt Bionulor to jedno z najbardziej "nieklasyfikowalnych" zjawisk na polskiej scenie muzycznej. Opierając się wyłącznie na krótkim fragmenciku materiału źródłowego, własnej wyobraźni i narzędziach do przetwarzania dźwięku tworzy niezwykle abstrakcyjne tekstury dźwiękowe, mocno wykraczające poza ideę ambientu. Pomimo bardzo eksperymentalnego charakteru nagrań jego twórczość została dostrzeżona nie tylko w kraju, ale i zagranicą o czym świadczyć mogą liczne emisje utworów z debiutanckiego albumu w różnych rozgłośniach radiowych (w tym w 2 i 3 Programie Polskiego Radia).

Do rozmowy z Sebastianem skłoniły mnie dwa czynniki - po pierwsze jego zbliżający się udział w cyklu audycji ambientowych, po drugie zaś nadchodząca niebawem premiera drugiego krążka. Tematów podjęliśmy jednak znacznie więcej...


Gdy w ubiegłym roku ukazywał się Twój debiutancki album byłeś w wieku, w którym większość artystów ma za sobą co najmniej 10-letnie doświadczenie w tworzeniu muzyki. Co było takim głównym impulsem, że dopiero wtedy zdecydowałeś się spróbować?

Myślę, że pewne rzeczy i zamierzenia musiały we mnie po prostu dojrzeć. Potrzebowały czasu. Oczywiście, od zawsze interesowałem się muzyką i od zawsze, niezależnie od moich zmieniających się zainteresowań muzycznych, chciałem grać. Bezpośrednim impulsem była zaś technologia, która obecnie umożliwia samodzielną pracę i wiele rzeczy ułatwia, dając niezależność, szczególnie w jej praktycznym aspekcie. Wracając do metryki, taki Fennesz na przykład swój pierwszy album opublikował jeszcze później, bo w wieku 35 lat, więc nie jest ze mną najgorzej... (śmiech)

A fakt bycia aktorem? Czy on też w pewnym sensie zdeterminował chęć spróbowania swoich sił w muzyce jako takiej odskoczni w inną formę ekspresji artystycznej?

Zawód aktora, nawet pracującego w tak szlachetnej instytucji, jaką jest teatr, to w dużej mierze zawód wykonawcy, "od-twórcy". Naturalnie, ma on pewne pole swobody w zakresie interpretacji, ale tak naprawdę jest bardzo zależny od autora, reżysera, scenografa itd. Nie tworzy własnej autonomicznej wypowiedzi w ramach powstającego "dzieła sztuki". Inaczej jest w przypadku, kiedy od podstaw, jako Bionulor, tworzę coś naprawdę swojego, niezależnego... W tym sensie moje poszukiwania muzyczne z pewnością są taką odskocznią, próbą znalezienia całkowicie własnej przestrzeni. Nie wiązałbym jednak za bardzo zawodu, który wykonuję, z tym, co robię po godzinach. Choć i jedno, i drugie wypływa z mojej przyrodzonej wrażliwości, to Bionulor jest zdecydowanie wynikiem zainteresowań muzycznych i owocem chęci stworzenia czegoś właśnie w tej materii... Myślę, że człowiek powinien próbować swych sił w różnych dziedzinach, nie ograniczać się do jednego doświadczenia, dążyć do pełni...

Główną ideą projektu Bionulor jest "100% sound recycling", czyli bazowanie tylko i wyłącznie na zniszczonych fragmentach starych nagrań. W jaki sposób dokonujesz selekcji tego materiału?

Wszystko zależy od tego, jaka idea przyświeca nagraniu. Staram się, aby wszystko, co robię, podporządkowane było jakiemuś nadrzędnemu pomysłowi, który nadaje sens. Gdy idei brakuje, często powstają po prostu jakieś tam dźwięki, a to trochę za mało dla mnie. Coś musi je organizować, nadawać im rację bytu, znaczenie i formę. Zbyt dużo dookoła bezładnych bzyczeń, klików i bzdetów w gatunku muzycznym, o którym rozmawiamy. Nie wystarczy włączyć laptopa, by powstała interesująca muzyka. Oczywiście do sztuki konceptualnej też należy podchodzić podejrzliwie, bo często za rozbudowaną ideologią niewiele się kryje... Ja tworzę sobie po prostu swój własny sposób pracy, który mnie inspiruje i jak na razie się sprawdza. Nie korzystam jednak tylko ze starych i zniszczonych nagrań. A wyborem kieruje koncepcja oraz tak zwany przypadek (choć w istocie przypadków nie ma!). Często mają na to wpływ także moje pozamuzyczne zainteresowania i inspiracje.

Na przykład?

Ogólnie mówiąc, są to wszelkie przejawy kultury i myśli ludzkiej, wykraczające poza utarty, uproszczony i spłycony, model rzeczywistości, w jakim wychowywano nas od dzieciństwa, i jeśli nie otwarcie go kwestionujące, to przynajmniej pokazujące, że nie jest on ani jedyny, ani najwłaściwszy. Wszystkie skarby historii idei oraz „kontrkultury” zepchnięte na margines, albo zapomniane, a najczęściej znacznie cenniejsze i bardziej ożywcze niż to, co znajduje się w „nurcie głównym”. Mieści się w tym zbiorze i malarstwo, i literatura, i filozofia, i jeszcze kilka mniej definiowalnych dziedzin. Fascynuje mnie np. historia duchowości człowieka, szczególnie z naszego kręgu kulturowego: od gnostycyzmu, poprzez historię herezji chrześcijańskich, europejskich mistyków, po filozofię hermetyczną i alchemię. Ta ostatnia jest łącznikiem z psychologią analityczną opracowaną przez Carla Gustava Junga, dla mnie jednego z największych myślicieli minionego wieku. A stąd już tylko krok dzielił mnie od odkrycia Alexandra Lowena, Wilhelma Reicha czy Gurdżijewa. Oczywiście interesuję się też sztuką, obecność Marcela Duchampa na mojej nowej płycie jest tego dowodem. (śmiech)

Wracając do „sound recycling” - jak zrodziła się cała ta koncepcja? Czy najpierw pojawił się sam pomysł, a później próby zmierzenia się z nim czy może na odwrót: ta idea powstała w sposób wtórny na skutek różnych prób i eksperymentów z samplami?

Idea sound recyclingu nie jest rzecz jasna ani całkowicie moja, ani nowa. Zaryzykowałbym jednak stwierdzenie, iż pomysł, aby utwór zrealizować na podstawie tylko jednego sampla to mój oryginalny wkład do tej idei. Stąd nazwa : "100% sound recycling". Najbliżej tego sposobu pracy był wcześniej Akifumi Nakajima i jego projekt Aube, którego płyty powstają na bazie jednego, ściśle określonego źródła dźwięku, którym bywały w przepastnej dyskografii Japończyka m.in. woda, metal, ogień, żarówki, a nawet Biblia (jako książka, nie odczytywany tekst). I wobec Aube jestem w jakimś sensie dłużnikiem. A co było u mnie pierwsze : pomysł czy nagrania? Zdecydowanie pomysł! To koncepcja stała się motorem do działania i pierwszych prób z dźwiękiem.

A w jaki sposób dekonstruujesz zazwyczaj ten pierwotny dźwięk? Czy to są jakieś standardowe efekty typu reverb, delay, distortion powykręcane na różnorakie sposoby czy stosujesz jakieś inne bardziej zaawansowane systemy?

Tu też nie ma jakiejś jednej sprawdzonej recepty. Mam oczywiście pewne patenty i ulubione sztuczki, ale znowu – wszystko zależy od koncepcji, poszukiwania, chwili... Oczywiście, stosuję wszelkie dostępne mi sposoby cyfrowej edycji dźwięku, ale mimo wszystko wydaje mi się, że w tego typu pracy największe znaczenie ma „czynnik ludzki”... Nowoczesny sprzęt jest tylko środkiem do osiągnięcia celu. Inaczej przecież muzycy stosujący podobne oprogramowanie brzmieliby identycznie, a tak się raczej nie dzieje.

Nie boisz się tego, że ta formuła sound recyclingu może się w pewnym momencie wyczerpać? A może nie wykluczasz w przyszłości tego, że jednak jakaś ingerencja dźwięków syntetycznych czy akustycznych byłaby możliwa?

Może się tak zdarzyć, w końcu nic nie trwa wiecznie. Jak na razie jednak ten sposób pracy inspiruje mnie do działania i daje praktycznie nieograniczone możliwości. Jest to paradoks, ale narzucając sobie tak silne ograniczenie, jednocześnie otwieram dla siebie całą galaktykę, a może nawet i wszechświat, pomysłów! Takie podejście do tworzenia niewiarygodnie pobudza wyobraźnię oraz przeciwdziała „chodzeniu na skróty”, korzystaniu z gotowych rozwiązań, co korzystnie wpływa także na kwestie brzmieniowe... W tej chwili mam pomysły na kilka płyt i upłynie trochę czasu zanim uda mi się je wszystkie zrealizować. Choć niczego nie wykluczam, trudno mi sobie wyobrazić, że skorzystam np. z wirtualnego syntezatora. Nie jest mi potrzebny.

Porozmawiajmy o tym co nas czeka w najbliższym czasie. Niebawem wychodzi Twój drugi album, tym razem główną bazę stanowić będą nagrania głosu. Co możesz nam o nim powiedzieć?

Powinien ukazać się jeszcze w listopadzie. Nosi tytuł „Sacred mushroom chant” a wyda go polski label Wrotycz Records. Jedynym materiałem źródłowym, na bazie którego powstały utwory, były nagrania ludzkiego głosu. Pięć utworów z pięciu sampli wyjściowych, którymi były : archiwalna rejestracja szamańskiej pieśni związanej z ceremonią zażywania halucynogennych grzybów, fragment tradycyjnej pieśni japońskiej, słynne zdanie Neila Armstronga stąpającego po powierzchni Księżyca, wypowiedź Marcela Duchampa na temat jednego z jego ready-made'ów i mój własny głos powtarzający kwestię przypisywaną Hasanowi ibn Sabbah („Nic nie jest prawdziwe”). Masteringiem zajął się Peter Andersson, a na okładce wykorzystałem linoryt autorstwa Moniki Machnik.

Czy praca nad tym nowym albumem w jakiś sposób różniła się od tej nad debiutancką płytą?

Raczej nie, tym bardziej, że część materiału powstawała niemal równolegle. To trochę „siostrzane” płyty, aczkolwiek z zupełnie innych światów dźwiękowych. Debiut przepajała mniej lub bardziej ukryta muzyczność, harmonia zaklęta w wyjściowych próbkach dźwiękowych (czyli nagraniach instrumentów muzyki dawnej). „Sacred mushroom chant” jest siłą rzeczy pozbawiony tych aspektów, bardziej abstrakcyjny.

W tej chwili pracujesz także nad utworem na tzw. „Kompilację Warszawską” skupioną wokół muzyków związanych z Warsaw Electronic Festival opierając się wyłącznie na próbkach field recordingu. Czy przetworzenie takich nagrań otoczenia wymagało jakiegoś innego podejścia do Twojej idei tworzenia? Na debiucie każdy fragmencik opierał się na jakiejś szczątkowej harmonii, w tym przypadku natomiast musiałeś zmierzyć się z obróbką czegoś co znacznie trudniej chyba zdekonstruować w ten sposób...

Była to, podobnie jak w przypadku „Sacred mushroom chant”, przygoda polegająca na dobrowolnym, choć jednocześnie mimowolnym, odejściu od muzyczności w kierunku struktur bardziej abstrakcyjnych. Realizując to założenie świadomie zrezygnowałem z rozpoznawalności materiału dostarczonego mi przez Łukasza Ciszaka, który jest kuratorem projektu. Zatem codzienne dźwięki warszawskiej ulicy Kilińskiego po mojej ingerencji stały się zupełnie nierozpoznawalne i podryfowały w minimalistycznym i abstrakcyjnym kierunku.

W tym roku nagrałeś także jeden utwór na kompilację poświęconą Chopinowi. Skąd zrodziła się inicjatywa takiej elektronicznej reinterpretacji utworów Chopina w wykonaniu artystów zajmujących się muzyką eksperymentalną?

To pomysł Janusza Polewiaka. On był mózgiem, katalizatorem i organizatorem. Rok Chopinowski sprzyjał tego typu inicjatywom i bardzo dobrze się stało, że dzięki patronatowi m.in. Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina czy Towarzystwa im. F. Chopina, zamysł Janusza mógł zmaterializować się w postaci płyty CD i koncertów, choćby na tegorocznym Seven Festival w Węgorzewie. Twórczość kompozytora była dla mnie jedynie inspiracją, obawiałbym się nazwać to, co zrobiłem reinterpretacją. Po prostu skorzystałem z paru pierwszych nut „Ballady No.2 op.38”. Mój utwór „2.38” powstał tylko i wyłącznie na ich podstawie.

Jakiś czas temu będąc gościem audycji „Nokturn” w programie 2 Polskiego Radia wspominałeś o tym, że nie masz do końca sprecyzowanego pomysłu jak mogłyby wyglądać Twoje występy live. Od tego czasu minęło już trochę czasu, miałeś okazję wystąpić między innymi na festiwalu ambientowym w Gorlicach. Czy znalazłeś zatem jakiś "złoty środek" na to w jaki sposób występować na żywo?

Nie bardzo. (śmiech) Cały problem z muzyką elektroniczną jest taki, że zbyt dużo rzeczy trzeba ustalić wcześniej, przygotować do formy „live” w postaci półproduktu, inaczej występ jednoosobowego projektu nie byłby możliwy. Nie wchodzi się w interakcje z instrumentem czy scenicznym partnerem, jak w przypadku jakiejkolwiek muzyki „żywej” - niezależnie od tego, czy to orkiestra symfoniczna, czy jazzowe trio... Ale trudno byłoby mi zrezygnować z przygody, jaką jest dawanie koncertów i spotykanie publiczności. Nie znalazłem jeszcze co prawda „złotego środka”, ale od jakiegoś czasu na koncertach prezentuję głównie niedokończone, premierowe utwory/szkice, które ciągle ewoluują i z tego względu daje mi to trochę większą swobodę... Natomiast co do wizualnego charakteru wystąpień – ostatnio grałem w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie w całkowitej ciemności i tak było idealnie!

We wspomnianej audycji z Twoich ust padły także słowa, że ambient w większości kojarzy Ci się z nudą. Mimo to wśród swoich inspiracji wymieniasz artystów dość mocno zakorzenionych w tej stylistyce jak np. William Basinski czy Oren Ambarchi. Jak to w końcu jest?

Niestety, muzyka ambient, będąca trzydzieści-czterdzieści lat temu manifestacją dosyć pionierskiego myślenia, w chwili obecnej kojarzy mi się głównie z jakimś bezładnym syntetycznym plumkaniem, nudą... Kolejnym płytom tego nurtu brakuje oryginalności, trudno odróżnić jedną od drugiej. Jak w popie! (śmiech) Natomiast określenia „ambient” często używa się do zaklasyfikowania muzyki tworzonej przy pomocy narzędzi elektronicznych, którą trudno wepchnąć do jakiejś innej bezproblemowej, jasno określonej, szufladki i tutaj sytuacja wygląda nieco bardziej optymistycznie! Basinski czy Ambarchi to fascynujący, bardzo oryginalni i charyzmatyczni artyści, nagrywający dobre płyty, które z zamkniętymi oczami możemy rozpoznać i odróżnić od setek innych. Ale nie zakwalifikowałbym ich jako typowych przedstawicieli ambientu.

Ale już swój projekt, na przykład na profilu w myspace, szufladkujesz jako ambient!

Myspace nie dał mi możliwości stworzenia własnej szufladki, zatem musiałem skorzystać z gotowca. Poza tym, to co robię, dla statystycznego Ziemianina jest jakimiś „smutami”, przy których nie da się ani potańczyć, ani upiec kiełbasy na grillu, więc taki szyld mimo pewnych zastrzeżeń nadaje się doskonale! (śmiech)

Odwiedź specjalną stronę poświęconą nowemu albumowi Bionulor:

niedziela, 24 października 2010

zapis wywiadu z Michałem Jacaszkiem

Wywiad z Michałem Jacaszkiem wyemitowany 20 października 2010 roku na antenie Radia Bez Kitu. Rozmowę przeprowadzono 6 dni wcześniej w Krakowie.

Część pierwsza:
(m.in. o "Męskim Graniu", festiwalu Unsound i porównaniach płyty "Pentral" z muzyką Lustmorda)


Część druga:
(m.in. o pracy nad nowym albumem, planach wydawniczych, sprzedaży płyt, marzeniach artystycznych na przyszłość, a także metodologii tworzenia muzyki)

playlista 20.10.2010 (cykl ambientowy feat. Jacaszek)

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

selekcja utworów: Michał Jacaszek

1. Jacaszek: "martwa Cisza"
2. H. M. Gorecki "Symphony no 3, lento e largo"
3. Jacaszek "Rytm to niesmiertelnosc"
4. Colleen "Floating on the clearest night"
5. Jacaszek "Rytm to niesmiertelnosc II"
6. Arvo Part "Cantus in Memory of Benjamin Britten"
7. Jacaszek "IV"
8. Biosphere "Spindrift"
9. Biosphere "Path Leading to the High Grass"
10. Jacaszek " VIII"
11. J.S. Bach  "Organ sonata No 4 e-moll
12. Jacaszek "Podmuch"
13.György Ligeti "Lux aeterna"
14. Pawel Szymanski "Lux aeterna"
15. Jacaszek "V"
16. Thomas Tallis "Meserere Nostri"
17. Jacaszek "O ma zalosci!"
18. Murcof "Rostro"
19. Jacaszek "There is no others there is only us - movie
    soundtrack"
20. Karol Szymanowski "Stabat mater"
21. Kapela Brodow "Chodzony - polish trad. melody"
22. Jacaszek "Lament"

sobota, 23 października 2010

piątek, 15 października 2010

podcast #01 - Konrad Kucz (cykl ambientowy)

Kompilacja wypowiedzi Konrada Kucza z pierwszego odcinka cyklu ambientowego:

 

playlista 13.10.2010 (cykl ambientowy feat. Konrad Kucz)

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

selekcja utworów: Konrad Kucz

1. Cabaret Voltaire - Jazz the Glass
2. Tangerine Dream - Origin of Supernatural Probabilities
3. Cluster - Plas
4. Brian Eno - An Ending (Ascent)
5. Brian Eno - Discreet Music
6. Nemezis - Syreny
7. Arvo Part - Da Pacem Domine
8. Gavin Bryars - Jesus Blood Never Failed Me Yet
9. Throbbing Gristle - Convincing People

poniedziałek, 11 października 2010

cykl audycji ambientowych

W najbliższą środę o godzinie 18:00 "Dźwięki zagubione w snach" wznawiają swoją emisję na antenie Radia Bez Kitu cyklem audycji przygotowanym we współudziale z najciekawszymi polskimi artystami działającymi w kręgach około-ambientowych.

Zamysł był prosty - każda audycja to jeden artysta, specjalnie z tej okazji wyselekcjonowana przez niego playlista odzwierciedlająca jego ambientowe (ale i nie tylko) inspiracje oraz jego własne nagrania, a wszystko uzupełnione wypowiedziami danego artysty na temat tych inspiracji i utworów wchodzących w skład jego playlisty.

W ciągu 7 odcinków na przestrzeni najbliższych 2 miesięcy wystąpią Konrad Kucz, Jacaszek, Bionulor, Krzysztof Orluk, Klimt, label FQP i Szymon Kaliski prezentując swoje ulubione, nierzadko mało znane nagrania, które w jakiś sposób wpłynęły na to czym się obecnie zajmują.

Pierwszy odcinek cyklu z udziałem Konrada Kucza już w najbliższą środę, 13 października o godzinie 18:00 na www.bezkitu.com . Zapraszam!

czwartek, 16 września 2010

wywiad z Szymonem Kaliskim

Szymon Kaliski to kolejny obok Krzysztofa Orluka i Tomasza Bednarczyka przedstawiciel młodych polskich "ambientowców", którym udało się zaistnieć za granicą wydając tam swoją płytę. "Out of Forgetting", bo tak zatytułowany jest debiutancki album Szymona, ukazał się w lipcu nakładem brytyjskiego wydawnictwa Audiomoves, gdzie opisywany jest jako " Beautifully destroyed particles of ambient noise and the memory of a melody" co bardzo dobrze odzwierciedla jego zawartość. Twórczości Kaliskiego oraz jego muzycznym inspiracjom przyjrzymy się bliżej podczas jednej z audycji z cyklu "ambient oczami twórców", w czasie której będzie możliwość posłuchania specjalnie przez niego przygotowanej playlisty, a tymczasem już teraz do poczytania wywiad jaki udało mi się z nim przeprowadzić - o pracy nad płytą, jej kontekście emocjonalnym, poszukiwaniach wydawcy, festiwalu Unsound i kilku innych kwestiach. Zapraszam.



Kiedy rozpoczęła się Twoja przygoda z tworzeniem muzyki i jak te początki wyglądały?

Same początki z tworzeniem sięgają gdzieś pewnie okolic gimnazjum, gdy próbowałem grać na gitarze, kilka lat później usłyszałem pierwsze utwory elektroniczne i chyba z pierwszym koncertem tego typu muzyki na jakim byłem, przyszła mi chęć na spróbowanie czegoś w tej materii, co około trzech lat temu zmieniło się z chęci w aktualne pierwsze podejścia. Początki na pewno wyglądały kulawo, nigdy nie miałem ochoty czytać instrukcji do czegokolwiek, a tym bardziej nie wiedziałem jak osiągnąć to co chciałem usłyszeć, większość czasu to była zabawa i kręcenie niezrozumiałymi wirtualnymi gałkami, właściwie było więcej słuchania niż grania, chyba po części do teraz tak zostało.

W lipcu ukazał się Twój debiutancki album zatytułowany Out of Forgetting na którym w intrygujący sposób zniekształcone plamy dźwięków łączą się z akustycznymi brzmieniami pianina czy przetworzonymi gitarami. Opowiedz nam o całym procesie tworzenia - źródłach z jakich te dźwięki zostały wygenerowane oraz oprogramowaniu jakiego używałeś w czasie pracy.

Płyta w całości bazuje na akustycznych dźwiękach, w większości pianina i gitary, jak również nagrań terenowych; nie gram dobrze na żadnym z powyższych instrumentów, ale te kilka akordów które znam pozwoliło mi na nagranie kilkunastu sampli, z których później powstało "Out Of Forgetting".
Co do samego procesu, to w dużej mierze każdy kawałek zaczynał się od improwizowania pojedynczym samplem w Abletonie. Przy nagrywaniu albumu utylizowałem w dużej mierze max4live - dodatek do Abletona który pozwala na tworzenie własnych efektów i instrumentów działających wewnątrz Live używając języka max/msp. Starałem się jak najwięcej korzystać z ręcznie zrobionych wtyczek, nie dlatego, że brak ich odpowiedników wbudowanych w Ableton, właściwie w dużej mierze były i to znacznie lepsze niż te które sam potrafiłem zrobić. Głównym powodem było właśnie dodanie większej swobody i szerszego pola do manewru w którym mogłem robić błędy, koniec końców część tego co słychać na debiucie powstało właśnie z błędów w obróbce sampli lub efektów które nie działały do końca tak jak chciałem.

Jak długo trwała praca nad tą płytą?

Trudno mi tu udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Z jednej strony niektóre sample, szczególnie te gitarowe, jak i część nagrań terenowych, miały ponad rok gdy zaczynałem nagrywać pierwsze szkice związane z "Out Of Forgetting", z drugiej strony czas od tych właśnie pierwszych szkiców, do ostatnich mixów to około pięciu-sześciu miesięcy.

Słuchając Twojej twórczości nasuwa się kilka skojarzeń: z jednej strony ciepłe drone'y podbite pulsującym trzaskiem winyla ala Loscil, z drugiej lekko przybrudzone acz statyczne tekstury w stylu Alva Noto, we fragmentach z fortepianem przypominające kolaborację tegoż z Ryuichi Sakamoto, tudzież Sakamoto z Fenneszem. Jakbyś nakreślił swoje główne inspiracje?

Bardzo mi miło, że moje skromne dźwięki nasuwają takie skojarzenia.
Myślę, że rozmowa o inspiracjach nie jest łatwa, starałem się jak najmniej kierować tym jak inni grają, a skupiać na tym, co sam mam do powiedzenia, co właściwie wystawało poza dźwięki.
Główną inspiracją pod którą powstał ten album były niedoskonałe wspomnienia, w dużej mierze te sytuacje w których miesiące potrafiły zbić się w jeden migoczący obraz, a niektóre sekundy powracają wbrew wszelkim chęciom by o nich zapomnieć. Kolejne utwory to próby przypomnienia sobie niektórych sytuacji, często tego pojedynczego obrazu i właśnie w tych niedoskonałościach i nieudanych próbach słychać trzaski i pęknięcia.

Intrygująco brzmią tytuły Twoich utworów. Mam wrażenie, że tworzą one jakiś szyfr, ale nie mogę dojść do rozwiązania... Czy rzeczywiście mają one jakieś znaczenie?

Tytuły mają duży związek właśnie z powyższymi inspiracjami. Zwykle nasuwało mi się kilka słów odnośnie tego o czym próbowałem grać, choć były też nieudolne, zniszczone. To z tych fragmentów układałem potem nazwę.
Właściwie chyba jedyny tytuł który dla słuchacza może mieć konkretniejsze znaczenie to "In Twelve Scenes" zaczerpnięty z filmu "Vivre Sa Vie", z którego też pochodzą okruchy słyszalnej w nim rozmowy.

Twoja debiutancka płyta została wydana pod szyldem wytwórni Audiomoves Davida Newmana. Jak przebiegał cały ten proces poszukiwania wydawcy i z iloma labelami próbowałeś się kontaktować w tej sprawie zanim udało Ci się ostatecznie dogadać z Davidem?

Liczba labeli z którymi się kontaktowałem była bardzo niewielka, w dużej mierze wynikało to z faktu, że dość szybko dostałem odpowiedź od Under The Spire, gdzie początkowo miał być wydany ten album.
Niestety nawał pracy i powiększenie rodziny u wydawcy zmniejszyło mu czas, który mógł poświęcić na pracę w wydawnictwie i data wydania przesunęłaby się o co najmniej rok, więc stwierdziliśmy wspólnie, że lepiej jeśli spróbuję gdzieś indziej. Wtedy właśnie napisałem do Audiomoves, do którego trafiłem poprzez bardzo dobry album Pascala Savego - "The Silent Watcher" - wydany w tej wytwórni. Praca z Davidem Newmanem prowadzącym to wydawnictwo była bardzo przyjemna, do teraz jestem zaskoczony, jak szybko udało się wszystko uzgodnić i jak bezboleśnie ten proces wyglądał.

Out of Forgetting jest do nabycia wyłącznie w formie wirtualnej. Jak po dwóch miesiącach sprzedaży postrzegasz taką formę dystrybucji? Czy poszukując wydawcy dopuszczałeś też możliwość wydania tego na zasadach creative commons?

Wyników sprzedaży jeszcze nie mam, ale myślę, że to w dużej mierze bez znaczenia; muzyka tego typu raczej nigdy nie będzie się sprzedawać w takiej ilości egzemplarzy, by móc porównywać które kanały dystrybucji są lepsze. Myślę, że wielu jest fanatyków dobrego opakowania i srebrnego krążka, trochę też mi tego brakuje, ale z drugiej strony wszystkie płyty które posiadam kurzą się na półce, bo o wiele łatwiej każdy utwór mieć pod ręką w laptopie. Myślę, że jako debiut, nie był to zły pomysł, ale prawdopodobnie jeśli coś jeszcze uda mi się nagrać, to będę stawiać na fizyczne kopie.
Co do creative commons, to nie myślałem wtedy o tego typu wydawnictwie; wszystko wskazuje na to, że za pewien czas pojawi się jakieś krótkie demo w labelu Few Quiet People, który działa w oparciu o taką licencję.

Czy są jakieś pierwsze plany odnośnie występów live?

Plany są, jak najbardziej, choć obecnie to tylko plany. Zachęcam niekiedy odwiedzić mój myspace, na pewno pojawią się informacje o koncertach jak już wszystko się wyklaruje.

Jakiś czas temu pojawiła się informacja o twojej współpracy z Krzysztofem Orlukiem. Możesz nam zdradzić coś więcej na temat tego projektu oraz tego w jaki sposób doszło do tej kolaboracji?

Twórczość Krzysztofa znałem od pewnego czasu, odezwałem się do niego, jeszcze zanim ukazał się mój debiut i propozycja współpracy jakoś naturalnie wypłynęła, o ile mnie pamięć nie myli to Krzysztof pierwszy rzucił ten pomysł. Jak na razie różne wydarzenia goniły mnie i Krzysztofa, więc nie było czasu nic konkretnego złożyć, dlatego trudno mi mówić o tym kiedy i jakie efekty naszej wspólnej pracy będą dostępne, ale myślę że mogę tu mówić za nas obu - będą, obiecujemy.

Zbliża się tegoroczna edycja festiwalu Unsound, czyli imprezy szczególnie bliskiej brzmieniom około-ambientowym. Masz jakieś swoje typy w związku z tym festiwalem?

Unsound z roku na rok przebija poprzedni (co z roku na rok wydaje się nie do zrobienia), bardzo dobrze wspominam zeszłoroczne Whale Watching Tour i czekam z niecierpliwością na występ Bena Frosta, poza tym nigdy nie słyszałem jak gra na żywo Tim Hecker, co też mnie bardzo intryguje, szczególnie biorąc pod uwagę motyw przewodni tegorocznego festiwalu - "horror". Ponadto Emeralds, Black To Comm i Lustmord. Na pewno będzie co wspominać.

sobota, 10 lipca 2010

wywiad z Tobiaszem Bilińskim (Kyst)

Zgodnie z obietnicą "pewnej niespodzianki" zamieszczam wywiad, którego nie udało mi się zaprezentować na antenie przed przerwą wakacyjną. Czekanie z jego "publikacją" w eterze aż do jesieni nie miałoby sensu, stąd pomysł żeby podzielić się wersją tekstową w tym właśnie miejscu.

Kilka słów o samym zespole. Kyst to jedni z najciekawszych tegorocznych debiutantów na "poza-główno-nurtowej" scenie muzycznej w naszym kraju, chociaż określenie debiutanci jak również powiązanie ich stricte z Polską może budzić pewne wątpliwości. Jednak to co zwróciło w ich przypadku moją szczególną uwagę to znakomity sposób zorganizowania działalności wydawniczo-koncertowej, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę ich młody wiek. Kwestia ta jest o tyle ważna i interesująca, bo pokazuje, że jeśli tylko ma się odpowiednio dużo determinacji, odwagi i nieco szczęścia już na samym początku kariery można wystartować w imponującym stylu. Niech więc przykład Kyst będzie takim swoistym "motywatorem" dla wszystkich młodych zespołów, którym jedyne czego brakuje to wiara we własne możliwości. Więcej na ten jak również kilka innych tematów w poniższej lekturze.
Ze względu na to, że od rozmowy upłynęło już trochę czasu kwestie związane z OFF Festivalem (na którym zespół ostatecznie już na pewno wystąpi), jak również festiwalem Gingerbread (który już miał miejsce) nieco się "przeterminowały". Reszta pozostaje nadal aktualna.

Zaczniemy od pytania, które z pewnością wielokrotnie było Wam zadawane, a mianowicie o pochodzenie Waszego zespołu. Mówiło się o Norwegii, a następnie przenosinach do Polski. Jak to wyglądało i w jaki sposób się poznaliście i zaczęliście wspólne granie?

Faktycznie, każdy zadaje nam to pytanie. Powstało już wiele plotek na ten temat, na przykład że zespół został założony przez 4 Polaków na emigracji w Norwegii - wszystko to jest oczywiście bzdurą. Wyprowadziłem się z rodzicami do małego miasteczka Halden w 2008 roku, gdzie chodziłem do liceum i mieszkałem zaledwie 8 miesięcy - tam też sformowałem pierwszy skład i nagrałem EP-kę "Tar". Później plany się zmieniły i wróciłem do Sopotu, gdzie razem z przyjaciółmi - Adamem Byczkowskim, Marcinem Turzyńskim i później Jackiem Reznerem zespół powstał na nowo. Na początku w ramach ćwiczeń graliśmy utwory z EPki, później zaczęliśmy już komponować zupełnie nowe rzeczy. Można w zasadzie mówić o "Kyst norweskim" i "Kyst polskim".

Jeśli dobrze wyszukałem "Kyst" to po norwesku wybrzeże. Skad się wziął pomysł na taką nazwę dla zespołu?

Znaczenie jest bardzo dosłowne - urodziłem się w Norwegii i mieszkałem nad fiordem, następnie mieszkałem w Sopocie nad Morzem Bałtyckim, tak jak moi koledzy z zespołu. Wybrzeże przez całe życie.

Album "Cotton Touch" brzmi dość unikalnie i świeżo "jak na nasze warunki". Słychać u Was sporo odniesień do dokonań Phila Elveruma, z drugiej strony określacie się jako freak folk, a więc od razu nasuwają się skojarzenia z takim bardziej okiełznanym Animal Collective, ja dodałbym jeszcze Eliotta Smitha czy obdartego z bogatszych aranżacji Sufjana Stevensa. Co Was w największym stopniu inspiruje?

No tak, do Phila Elveruma jesteśmy porównywani na każdym kroku, zwykle w sposób dość negatywny. Ja tam nie pamiętam żebym określał naszą muzykę mianem freak folku, ale słynę z kiepskiej pamięci. W ogóle nie lubię wszelkiego rodzaju "tagów", mogę najwyżej właśnie powiedzieć co nas najbardziej inspiruje: przede wszystkim chicagowska scena lat 90. (Tortoise, Sam Prekop), niezależny tzw. folk amerykański (Mount Eerie, Bon Iver) oraz w największym chyba stopniu muzyka improwizowana (Storm and Stress, Chicago Underground Trio, Ken Vandermark). Ja należę też do fanów wymienionych panów Elliota Smitha i Sufjana Stevensa!

Wspomniałem w poprzednim pytaniu o Philu Elverumie. Byliście w Krakowie na ostatnim koncercie Mount Eerie?

Niestety nie byliśmy, następnego dnia graliśmy koncert w Berlinie, a jako że jesteśmy ludźmi biednymi, nie było nas stać na takie nadłożenie drogi. A szkoda, bo bilet miałem i do tej pory gdzieś się wala.

Mimo, ze jestescie bardzo mlodymi ludzmi, to juz w tej chwili mozecie uchodzic za wzorzec jesli chodzi o umiejetnosc samodzielnego zorganizowania sobie całej przestrzenii logistycznej wokół Waszego zespołu. Zlozylo sie na to kilka czynników, miedzy innymi wlasny label. Czy inicjatywa zalozenia wlasnej wytwornii była efektem nieudanych prob dotarcia do innych labeli czy moze od razu zdecydowaliscie sie, ze ten krazek ukaze sie w taki sposob?

Pomysł założenia Gingerbread Records pojawił się jeszcze w czasach mojej bytności w Norwegii. Powodem na pewno nie był brak zainteresowania ze strony innych wytwórni, dostaliśmy m. in. propozycję współpracy z chicagowskim labelem Locust Music i naszą muzyką zainteresował się Michael Gira z zespołów Swans czy Angels of Light. Chcieliśmy po prostu mieć pełną kontrolę nad tym, co wydajemy i nie mieć nad głową "szefów", którzy by nas w jakikolwiek sposób ograniczali czy poganiali.

Czy ktoś pomógł Wam w zorganizowaniu wszystkich formalności związanych z zapoczątkowaniem działalności jako gingerbread czy to wyłącznie Wasza zasługa?

Nikt nam nie pomógł, bo żadnych formalności nie było. Gingerbread oficjalnie nie istnieje, bo jestem za leniwy żeby pójść i to załatwić :)

Jak z perspektywy czasu oceniacie działalność Gingerbread Records? Macie pod swymi skrzydłami jakichś artystów z których szczególnie jesteście zadowoleni?

Jesteśmy bardzo zadowoleni z funkcjonowania labelu, naszą "perełką w katalogu" jest Touchy Mob - świetny berliński muzyk. Wydaliśmy jego debiutancki album "Pets of Plenty" i rozpromowaliśmy go (całkiem chyba nieźle) w Polsce. W tym roku planujemy wydać jego drugą płytę, której część już została wstępnie nagrana. Występuje on też często jako trzeci członek Kyst.
Kolejnymi świetnymi artystami są How How i Adam Repucha, których płyty prawdopodobnie też wydane zostaną w tym roku. Nakładem Gingerbread ukazała się też debiutancka płyta Tin Pan Alley - "Palm Waves".

Słyszałem, że w ramach tej działalności planujecie w lecie festiwal promujący Waszych artystów?

Tak jest, w dniach 17-19 czerwca w sopockim klubie PapryKA odbędzie się pierwsza edycja Gingerbread Festival, na której wystąpią: Sandy Bird, Kitty Solaris, Sascha Steinfurth, Coldair, Magic Step, Kyst, Tin Pan Alley, Ed Wood, Kristen, Indigo Tree, Adam Repucha, How How, Touchy Mob, Helen Fry i Wooden Peak.

Wracając do spraw związanych z Kyst - na Waszym debiutanckim krążku pojawiło się wielu gości specjalnych m.in. Maciek Cieślak, który również odpowiedzialny był za jej produkcję. Jak udało Wam się nawiązać współpracę z tak wieloma dość znaczącymi osobami? Z perspektywy początkującego zespołu nie mającego za sobą większej wytwórni nie jest to zbyt łatwe zadanie...

Mieliśmy po prostu szczeście, Michał Biela ze Ścianki był przez pewien czas sąsiadem Adama i kiedyś tam się poznali. Okazało się że mają bardzo podobny gust muzyczny i nabrali ochoty na pogranie czegoś razem. Adam polecił mnie jako perkusistę i tak powstał zespół Small Things. Potem Maciek Cieślak usłyszał od Michała o tym, że gramy też w zespole Kyst, przyszedł na koncert i - jak to powiedział - zachwycił się naszą muzyką. Zaoferował nam nagranie i wyprodukowanie debiutanckiej płyty i wydanie jej jako współpraca Gingerbread i My Shit In Your Coffee.

Kolejna bezprecedensowa sprawa na naszym muzycznym podwórku w przypadku debiutantów - europejska trasa koncertowa, do tego supportowanie m.in. Mono na polskiej odsłonie ich trasy. W jaki sposób do tego doszło, czy to również efekt Waszej własnej inicjatywy?

Europejską trasę zorganizowałem sam, co zajęło mi jakieś pół roku i dużo nerwów, ale na pewno się opłaciło. Zagraliśmy sporo koncertów za granicą i spotkaliśmy się z bardzo dobrym przyjęciem i wieloma ciekawymi propozycjami (jak np. występ na Fusion Festivalu, na który do tej pory sprzedały się 53 000 biletów). Jeśli chodzi o Mono, to dostaliśmy propozycję od ProMusic Agency.

Większość Waszych występów odbywa się w duecie. Z czym związane jest takie ograniczenie składu? Preferujecie taką formę koncertowania czy może jest to wymuszone trudnościami ze skompletowaniem pełnego zespołu na potrzeby występów?

Obecnie najczęściej występujemy w trio (ze wspomnianym Touchy Mobem), w zespole nie udzielają się już Marcin Turzyński i Jacek Rezner. Chodzi tu chyba o pewną formę muzycznej telepatii, która występuje między mną i Adamem (gramy razem już 7 lat). Okazało się, że z Ludwigiem rozumiemy się na tej płaszczyźnie równie dobrze i tak jakoś gra nam się najlepiej. Poza tym, w takim składzie gramy głównie nowe utwory, które stawiają raczej na minimalizm, a nie rozbudowane aranżacje, więc chwilowo granie z orkiestrą nam nie grozi.

Jak wyglądają Wasze najbliższe plany koncertowe? czy już można pół-oficjalnie powiedzieć, że widzimy się na OFFie?

Jeśli chodzi o OFFa, to mogę jedynie zaproponować obserwowanie ogłoszeń oficjalnych, bo ja nic rzec nie mogę. Prawdopodobnie zagramy też na wspomnianym Fusion Festivalu, a we wrześniu wyruszamy podbijać wschód (Litwa, Łotwa, Estonia, Rosja).

Na koncertach grywacie juz sporo nowego materialu... Jak przebiegają prace nad nim i jak wyglądają plany dotyczace jego wydania? Znowu gingerbread czy moze tym razem sprobujecie zainteresowac jakis inny label?

Na koncertach gramy w zasadzie sam nowy materiał! Większość kawałków na nową płytę jest już skończona i w lipcu wchodzimy do studia. Album powinien ukazać się tuż przed wschodnią trasą koncertową, czyli na początku września, pod szyldem Gingerbread Records. Zostanie też prawdopodobnie wydany w Niemczech w labelu Solaris Empire i może jeszcze gdzieś...

No właśnie, apropo zaistnienia za granicą....Przy okazji jednego z wywiadów mówiliście, że chcielibyście zainteresować Waszą muzyką również zagraniczne media. I jak? Poczyniliscie jakies kroki w tym kierunku?

Rozesłaliśmy płyty do różnych mediów, jednak do tych największych (Pitchfork, The Wire) bardzo trudno dotrzeć. Po lutowej trasie koncertowej pojawiło się pewne zainteresowanie w mediach niemieckich, belgijskich, czeskich czy holenderskich, jednak głównie w sferze internetowej.

Z tego co wiem, Kyst nie jest jedynym Waszym projektem muzycznym. Słyszałem o "Small Things". Możesz powiedzieć parę słów o tym zespole oraz innych w jakich się udzielacie?

Tak, razem z Michałem Bielą tworzymy zespół Small Things, który obecnie zawiesił działalność. Nagraliśmy nawet płytę, jednak nie byliśmy zadowoleni i nie będzie ona wydana. Możliwe, że kiedyś podejdziemy do tego jeszcze raz.
Tak poza tym, Adam niedawno rozpoczął solowy projekt Magic Step, a ja występuję pod nazwą Coldair. Nie wiem, jakie plany wydawnicze ma Adam, ja wydaję debiutancką płytę we wrześniu, oczywiście w Gingerbread.

Na koniec trochę nietypowe pytanie. Lubicie obserwować odbiór Waszej muzyki w mediach i internecie? Śledzicie portale muzyczne, fora internetowe aby poczytać opinie na Wasz temat czy raczej staracie się od tego odcinać? Mam wrażenie, że jesteście tym zainteresowani.

W początkowej fazie działalności strasznie się tym przejmowaliśmy i każda recenzja czy wzmianka bardzo nas ekscytowała. Teraz już trochę się przyzwyczailiśmy i podchodzimy do tego z większym dystansem. Tak trzeba, zwłaszcza że im więcej ludzie piszą, tym więcej pojawia się różnych złośliwych i negatywnych komentarzy, a nie ma co sobie psuć humoru czytając takie rzeczy :)

czwartek, 24 czerwca 2010

dźwięki idą na wakacje


W ostatnią środę miała miejsce ostatnia przedwakacyjna odsłona naszej audycji. Ciąg dalszy wraz z rozpoczęciem kolejnego roku akademickiego, co nie oznacza oczywiście próżnowania w materii muzycznej - wakacje są doskonałą bazą do budowania zaplecza na kolejne audycje - sporo koncertów, festiwali, będzie okazja o tym wszystkim powiedzieć po powrocie. Tymczasem już niedługo zamieszczę na blogu jeszcze jedną niespodziankę, której nie udało mi się zrealizować w ramach dotychczasowych audycji, a która warta jest zamieszczenia póki nie przeterminowała się jeszcze zbytnio ;) Także stay tuned (chociaż może to nie do końca "fortunne" stwierdzenie ;) )

środa, 23 czerwca 2010

playlista 23.06.2010

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

1. The Beatles - Eight Days a Week
2. Velvet Underground - Sunday Morning
3. Marillion - Chelsea Monday
4. Ulrich Schnauss - Monday Paracetamol
5. Moody Blues - Tuesday Afternoon
6. Emiliana Torrini - Wednesday Child
7. Grizzy Bear - Two Weeks
8. Asobi Seksu - Thursday
9. Cure - Friday I'm in Love
10. Nick Drake - Saturday Sun
11. Morrissey - Every Day is Like a Sunday

czwartek, 17 czerwca 2010

playlista 17.06.2010

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

1. The Cure - Plainsong
2. Kamp! - Distance of the Modern Hearts
3. Kamp! - Breaking a Ghost's Heart
4. Uffie - Pop the Glock
5. Ariel Pink's Haunted Graffiti - Britght Lit Blue Skies
6. Ariel Pink's Haunted Graffiti - Can't Hear My Eyes
7. The Radio Dept. - Pulling Our Weight
8. The Radio Dept. - The City Limit
9. Mew - White Lips Kissed
10. Joy Division - Atmosphere
11. The Cure - Pictures of You
12. The Cure - Love Song
13. The Cure - The Same Deep Water As You
14. Boat Club - Nowhere
15. Boat Club - Memories
16. Best Coast - When I'm with You

piątek, 4 czerwca 2010

przerwa sesyjna


Z wiadomych względów zmuszony jestem troszeczkę zredukować częstotliwość audycji w okresie sesyjnym. Kolejna odsłona "Dźwięków" zatem dopiero 17 czerwca świeżo po jednym z egzaminów. Materiału do zaprezentowania jest aż nadto, bo i nowości i zapowiedzi koncertowo-festiwalowe i pewna jubileuszowa reedycja jednej z najważniejszych płyt lat 80-tych jak również kolejny wywiad z pewnym polskim artystą. Na pewno będzie więc interesująco, zatem już dziś zapraszam na tę audycję, przypominam - 17.06 po godzinie 17:00 oczywiście na antenie Radia Bez Kitu.

sobota, 29 maja 2010

zapis wywiadu z Natalią Baranowską (Iowa Super Soccer)

Do odsłuchania poniżej fragment rozmowy jaką przeprowadziłem z Natalią Baranowską, wokalistką zespołu Iowa Super Soccer. Tekstowa wersja całości ukaże się 22. listopada w książce "Wywiady Bez Kitu" podsumowującej 8-lecie działalności stacji.



Iowa super soccer wywiad radio bez kitu skrócony by Pawel Buczek

piątek, 28 maja 2010

playlista 27.05.2010 (wywiad Iowa Super Soccer)

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

1. Iowa Super Soccer - When You Return
2. Iowa Super Soccer - Mr. Lonely
3. Iowa Super Soccer - My World
4. Red House Painters - Katy Song
5. Iowa Super Soccer - She
6. Slowdive - Altogether
7. Iowa Super Soccer - Rolling Around
8. Toro Y Moi - You Hid (Studio Session)
9. Flaming Lips - Evil
10. Beach House - Silver Soul
11. Beach House - Take Care
12. Ariel Pink's Haunted Graffiti - Round and Round
13. LCD Soundsystem - You Wanted a Hit
14. King Crimson - In the Wake of Poseidon

środa, 19 maja 2010

rozszerzenie zakresu bloga


Żeby nie było tak monotematycznie pomyślałem, że wykorzystam audycyjnego bloga również do innych celów niż tylko playlistowe. Od dziś postaram się zatem wrzucać tu zapowiedzi kolejnych audycji, mini-audialne teasery, transkrypcje wywiadów, a może też i inne teksty muzyczne niekonieczne związane z działalnością radiową. No to jedziemy :)

Warunki atmosferyczne jakie w ostatnim czasie panują w Krakowie dały się we znaki także naszemu studiu radiowemu, które jako że znajduje się w undergroundzie (dosłownie i w przenośni ;) ) ucierpiało do tego stopnia, że najprawdopodobniej będziemy zmuszeni odwołać w tym tygodniu wszystkiego audycje.

Na osłodę już za tydzień wywiad z Natalią Baranowską z IOWA SUPER SOCCER, a poniżej pozdrowienia jakie przesyła dla słuchaczy.

iss by Pawel Buczek

piątek, 14 maja 2010

playlista 13.05.2010

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

1. Porcupine Tree - The Rest Will Flow
2. Alcest - Abysses
3. Alcest - Solar Song
4. Les Discrets - L'echappee
5. Les Discrets - Les Feuilles De L'olivier
6. Les Discrets - Song for Mountains
7. Les Discrets - Chanson D'automne
8. M83 - Sister (Part 1)
9. M83 - Dancing Mountains
10. M83 - By The Kiss
11. M83 - Sister (Part 2)
12. Team Ghost - Lonely, Lonely, Lonely
13. Team Ghost - A Glorious Time
14. Team Ghost - Sur nous les ectincelles du Soleil
15. Team Ghost - Echoes
16. Hammock - You Lost Starlight in Your Eyes
17. Crystal Castles - Celestica
18. The Beatles - Let it Be

czwartek, 6 maja 2010

playlista 06.05.2010

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

1. Grandaddy - Jed the Humanoid
2. Arms and Sleepers - Matador
3. God is an Astronaut - In the Distance Fading
4. Hammock - Breathturn
5. The Radio Dept - Heaven's on Fire
6. Caribou - Odessa
7. Phoenix - 1901
8. Phoenix - Fences
9. Phoenix - Lisztomania
10. This Will Destroy You - Black Dunes
11. Grandaddy - He's Simple, He's Dumb, He's the Pilot
12. Grandaddy - Crystal Lake
13. Grandaddy - Miner At The Dial-A-View
14. Grandaddy - Hewlett's Daughter
15. Grandaddy - Underneath the Wheeping Willow
16. Grandaddy - Jed's Other Poem (Beautiful Ground)
17. Grandaddy - Sou You'll Aim Toward the Sky

czwartek, 29 kwietnia 2010

playlista 29.04.2010 (wywiad By Million Wires)

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

1. By Million Wires - Minutes
2. Mazzy Star - Fade Into You
3. By Million Wires - Zasłaniając Dłońmi Czas
4. Biff - Pies 1
5. PJ Harvey - The Mess We're In
6. Radiohead - Lucky
7. By Million Wires - Parenthesis
8. By Million Wires - Filiżanki
9. By Million Wires - Back Into Intrateurine Life

piątek, 23 kwietnia 2010

playlista 22.04.2010

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

1. Gorillaz - On Melancholy Hill
2. Blur - Fool's Day
3. Blur - Universal (Live at Hyde Park)
4. My Bloody Valentine - When You Sleep
5. My Bloody Valentine - Blown a Wish
6. Kevin Shields - City Girl
7. Cranberries - I Still Do
8. Skunk Anansie - Hedonism
9. Ultravox - Vienna
10. Pavement - Elevate Me Later
11. Pavement - Fillmore Jive
12. Soundgarden - Black Hole Sun
13. Temple of the Dog - Say Hello 2 Heaven
14. Godspeed You! Back Emperor - Rockets Fall on Rocket Falls
15. Lenny Valentino - Uwaga Jedzie Tramwaj
16. Lenny Valentino - Otto Pilotto

czwartek, 8 kwietnia 2010

playlista 8.04.2010 (wywiad Jazzpospolita)

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

1. Jazzpospolita - Patrzę Przez Ambient, Oddycham Przez Dub
2. Jazzpospolita - W Lustrach
3. Jazzpospolita - Ciągle Ktoś Mnie Pyta
4. Angelo Badalamenti - Theme from Twins Peaks (Fire Walk With Me)
5. Bohren und Der Club of Gore - Prowler
6. Bohren und Der Club of Gore - On Demon Wings
7. Bohren und Der Club of Gore - Painless Steel
8. Bohren und Der Club of Gore - Black City Skyline
9. Robert Rich & Alio Die - Sirena
10. No-Man - Only Rain
11. Gazpacho - The Walk (Pt.1)
12. Gazpacho - Tick Tock (Pt.3)
13. Lou Reed - Perfect Day

piątek, 2 kwietnia 2010

playlista 1.04.2010

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

1. Marillion - Easter
2. RPWL - Roses
3. Katatonia - Idle Blood
4. Mono - Ashes in the Snow
5. Jonsi - Go Do
6. Jonsi - Tornado
7. Jonsi - Kolnidur
8. Alcest - Sur L'Ocean Couleur De Fer
9. Slowdive - Cello
10. Slowdive - Visions of LA
11. Slowdive - Blue Skied an' Clear
12. Lotus Plaza - These Years
13. Lotus Plaza - Antoine
14. Atlas Sound - Quick Canal
15. Jonsi - Grow 'Till Tall
16. Jonsi - Hengilas

playlista 25.03.2010

Intro: Yo La Tengo - Green Arrow
Tło: Harold Budd/Brian Eno - First Light

1. Mount Eerie - My Heart is Not at Peace
2. Mount Eerie - Between Two Mysteries
3. Angelo Badalamenti - Laura Palmer's Theme
4. Stars of the Lid - Mullholland
5. Memoryhouse - The Waves
6. Memoryhouse - Bonfire
7. Beach House - Walk in the Park
8. Memory Tapes - Green Knight
9. Memory Tapes - Plain Material
10. Memory Tapes - Run Out
11. Memory Cassette - Surfin'
12. Memory Cassette - Asleep At The Party
13. Air France - No Excuses
14. Saint Etienne - Spring (Air France remix)
15. The Avalanches - Since I Left You
16. Belle & Sebastian - Like Dylan in a Movies
17. Talk Talk - Living in Another World
18. The Blue Nile - Let's Go Out Tonight
19. Sparklehorse - Eyepennies (feat. PJ Harvey)
20. Lenny Valentino - Chłopiec z Plasteliny
21. Max Richter - Embers